Strasznie wczoraj padało rano, koło południa się przejaśniło i wtedy wsiadłam na rower i pojechałam do Instytutu Polskiego koło Placu Concorde by zagłosować. Budynek niczym się nie wyróżniał, w środku mnóstwo ludzi, trzeba było odstać swoje w kolejce. Nie spodziewałam się, że aż tak zaangażowani są polacy na obczyźnie. Niestety, nie było żadnych atrakcji dodatkowych oprócz darmowego miesięcznika "Dzień dobry", który miał w sobie głównie reklamy. Ożywiona opowieściami o peruwiańskich komisjach wyborczych spodziewałam się jakiejś budki z obważankami krakowskimi, sernikiem, miodem pitnym - nic. Zagłosowałam i pojechałam dalej.