Wczoraj koło St Germain spotkałam Karla Lagerfelda. Ubrany był w czarny garnitur, białą koszulę i krawat. Hahaha, po co to ja piszę? :) Minał mnie jak ciągnełam swój rower po chodniku, bo znów się zepsuł. Tym razem nie żałuję, że musiałam maszerować. Innym razem oblądałam sesję zdjęciową dla Loreala koło Luwru.
Paris broni się jako stolica mody, a już na pewno elegancji! Nie wiem czy wiecie ale na domówkach większość facetów ubiera się w białe koszule. Francuzi mają to we krwi, od zawsze wiedzą, żę biały kolor podkreśla ich mocne rysy. Dobry krój to juz połowa sukcesu plus utrzymane w bałaganie pokręcone włosy tworzy cudowną całość! Nie francuzi muszą wpisać się w panujący nurt i też zakładają koszule. I jak wszystkim wiadomo facet w koszuli zawsze jest przystojniejszy niż w T shircie! Imprezy przemieniają się w przyjęcia i oczywiście wszyscy piją wino i nikt się nie upija. Rozmowy są błyskotliwe i nie widać ich końca. Francja ma elegancję we krwi!
A turyści, którzy czują, że Paris to takie wyjątkowe miejsce starają się być jak najbardziej modni i piękni podczas spacerów po mieście. Nie zawsze wychodzi im to dobrze i tak kręci się nie mała grupka ludzi obciachowo dziwacznych! Mam pomysł robienia zdjęć leżąc na trawniku pod Luwrem i polowanie na największą wpadkę! Wczoraj leżąc pod Luwrem niestety bez aparatu, widziałam bliżniaczki w różowych beretach (oj, jaki straszny cliche z tym beretem!) jedzących różówe lody! Obie!!
Palaków w Paris poznaje po nieśmiertelnych jeansach, bezpiecznych bluzeczkach lub nieciekawych t shirtach. A "modne dziewczyny" są zawsze podobnie ubrane do setki innych, które były tutaj wcześniej. Niby modnie i na topie ale zawsze to samo....