Poszlam do teatru na komedie La Chica de Maxime. Wszystko tak jak zwykle tylko, ze kazdy sie spoznial, nawet okolo 30 min i ludzie chodzili z latarkami by znalezc swoje krzeselka! My przyjechalismy 5 minut przed czasem, ja bylam zla juz w taksowce, ze nie zdarzymy. Bujda! Spektakl zaczal sie 15 minut po czasie, a to i tak nie pomoglo innym, ktorzy mieli mniej szczescia niz ja! :) Moze tutaj wreszcie naucze sie, ze czasem nie warto sie denerwowac i jedyne co czasem dziala to spokoj?
Ewcia, specjalnie dla Ciebie kilka niewyraznych zdjec dzielnicy San Filipe, czyli tego slynnego Wroclawia w Limie! Okazalo sie, ze w latach '80 wybudowano tutaj blokowisko, klasyczne, takie jak nasze. Dzielnica normalna, nic w niej dziwnego, nawet bardziej poukladana niz reszta miasta ;) !
A potem poszlismy na sushi!! I chyba wiem w czym tkwi tajemnica kuchni peruwianskiej. Oni zawsze cos kombinuja, Lacza smaki, wzory, tekstury wychodzi im cos nowego, wystrzalowego jakby klasycznego. Zrobili maki acebicado - gorace w srodku, obwiniete jak tradycja kaze ryzem i wodorostami, a to wszystko polane majonezowym sosem. Po skosztowaniu tego cuda stalam sie fanka sushi - nie sushi i obychalam sie dalej ryba. Zjadlam tak duzo, ze zaczelam czuc sie niewyraznie. Ostatecznie polozylam sie do lozka i glaskalam moj nadety brzuch. Doszlam do wniosku, ze reaguje zle na surowa rybe nawet w wersji sushi. Ot, taka blizna ktora mi zostala po zatruciu.