Wczoraj byl drugi dzien prob na oceanie. Pojechalismy z dwoma deskami, mokrymi jeszcze kostiumami i zapasem jedzenia, bo wychodzac z zimnej wody glod, ktory czujesz jest wielkosci wieloryba!
Pojechalismy na inna plaze, gdzie byla tez szkolka dla surferow, wiec mielismy towarzystwo. Woda byla zimniejsza niz ostatnio i fale wieksze. Krotka instrukcja i do wody! Aj! Fale niosly mnie kilkanascie metrow, z duzo wieksza predkoscia niz ostatnio! Mnostwo razy spadalam do wody, deska mi uciekala, uderzala mnie np w bok, gdzie dzisiaj mam szrame. Podpatrzylam, ze moge pocwiczyc stajac na czworaka na desce, po kilku razach mialam to juz opanowane. Jedynie hamowanie stalo sie problemem, bo przy wiekszych falach i predkosci trudno jest decydowac. Musialam sie rzucac w wode, i pare razy przypisalo mi szczescie, ze nie dobilam do innych plywajacych. Alberto nie mial tak dobrze i jeden z mlodziakow spadl na niego uszkadzajac mu deske! Co za pech!!! Od razu humory nam padly i gorzej sie plywalo.
Po dokladnym obejrzeniu zlamania, zadecydowalismy jechac do punktu naprawy. Wypelniania uszkodzenia bardzo oslabia jakos deski i surfowania. Ekh, Alberto zadecydowal, ze nastepnym razem musi sobie kupic nowa ;)
Wyjazd na polnoc jest juz caly zorganizowany! Mamy bilety na bus, 15 godzin w autokarze z kolacja i sniadaniem gratis!!, hahah co za luksus!! Bedziemy mieszkac w bungalows czyli malym domku na plazy. Bedzie slonce, piasek i duze fale!