ha! No i zaczelo sie pacyficzne szalenstwo. W ogole sie nie zapowiadalo a skonczylo sie w oceanie! Jakos tak wyszlo, ze Beto postanowil jechac nad morze sprobowac pojezdzic motorowka kolegi. Zabralismy sie z nim, a przy okazji wzielismy caly sprzet do surfowania! Przy okazji odkrylam, ze nie mam moich strojow kapielowych, wiec jak ktos je widzial, niech da mi znac, bo bardzo potrzebuje!!
Na motorowki spoznilismy sie dwie godziny, kolega juz zapakowal na przyczepke. Zwyczajowy poslizg czasowy u niektorych latino, czasem nie wychodzi na dobrze. Zostaly nam tylko deski! A ze ocean byl bardzo spokojny, to ubralismy sie w kombinezony, Alberto udzielil mi krotkiej lekcji co i jak i weszlismy do wody! Balam sie bardzo, chyba najbardziej upadku i tego, ze deska mnie uderzy. Pierwsza proba byla oswojeniem sie z falami i ich sila. Nie probowalam nawet stanac ale i bez tego wyladowalam wiele razy w wodzie. Fale sa zmienne i czasem trudno przewidziec gdzie sie skonczy i czy jest mocna. Ciezko tez kierowac deska, trzeba mocno wioslowac rekami a to i tak nie zawsze daje efekt chcianego ruchu. Siedzialam w wodzie godzinke, slizgajac sie na falach i machajac rekami. Po tym czasie bylam tak zmeczona, ze musialam polozyc sie na plazy! hahah, najgorsze to bylo doplynac do brzegu!
Sprobowalam surfu w Peru w srodku zimy! Oczywiscie pod kombinezon wpadla mi woda wiec zaraz po wyjsciu zaczelam sie trzasc. Zdjecie tego plastikowego, obcislego kostiumu nie jest tak latwe! Dodatkowo jest pelno piasku! Niezle sie nameczylam zanim znalazlam sie w swoich spodniach!
Ocean jest cudny (slony), widzisz fale, ktora do ciebie mruczy biala piana i pozostaje ci tylko usmiechac sie i wziasc ja starac sie nie spasc z luskowatej deski. Pieknie! Czysty sport, ktory spowodowal u mnie upiorne zmeczenie i bole szyji!!
Zobaczcie zdjecia, czyste szczescie z lekkim straszkiem.
:):):)