Uwielbiam tutaj to, za jak wsiadam do taksówki w środku nocy to taksówkarz choć nudziarz i gbur to ma puszczona całkiem głośno salse w taksowkowym radyjku.
A byłam w tej taksowce bo wracalam z imprezy, wielkiego party w ogrodku z dj, projekcjami, iluminacjami, ogniskami, piwem cuscena którego zabrakło o 2 w nocy. Świetna przestrzeń, dużo ludzi, muzyka pomieszana z wyraźnymi rytmami merengi i salsy. Żyć nie umierać!
Wcześniej umowilismy się ze znajomym Alberta na kawę, szwedalismy się po Miraflores. Zrobiliśmy wielki spacer nad oceanem, w parku zakochanych z gigantyczna rzeźba pary po środku! Wzmocnilismy się kurczakiem pieczonym, najlepszym, bo wiecie, ze to peruwianczyk wynalazl maszynę do robienia kurczaków z różna! Dlatego jak to określił Fernando w Peru maja bardzo wysokie standardy dotyczące kurczaków. Może i prawda, był pyszny!
W ciagu dnia pojechaliśmy na targ owoców, znalazłam korniszony ale były tak slone, ze drapaly mnie w gardło! Oczywiście celem wyprawy nie były ogórki ale egzotyczne owoce! Zjadłem malutkie banany, lukume, ale nie było obiecanych 3 tys odmian ziemniaków!! misja nie jest skończona!
C.D.N. W poszukiwaniu patatow!