Dzisiaj poszlismy do przychodni po wyniki badan, co jest z naszymi zoladkami nie tak. Na szczescie okazalo sie, ze to tylko jakis nieznowsny wirus nas zaatakowal i trzeba poczekac az przejdzie. Mamy dodatkowe tabletki do polykania, ktore maja ulatwic nam zycie i odbudowac flore bakteryjna. Chcialabym jeszcze jedna na szybki przyrost wagi, bo bez 3 kilo we wszystkim wygladam jak kukielka!
Pojechalismy tez nad ocean. Niewidzialne slonce jednak mruzylo mi oczy wiec zamknelam je i zasnelam na godzine. Potem obiad w knajpce kolo "starej autostrady". Rybka smazona na masle i domowe frytki. Ketchup slodki, ale bardzo dobry. Nie bylo chichi morady wiec wzielam piwo Cuscena.
Zastanawialam sie, ze wszystko co tutaj widze oceniam oczami "czystej" europejki. Wstrzasajace sa widoki domkow-budek przy autostradzie. Sprzedawanych w budkach i gotowanych na weglu krowich serc w formie szaszlykow, ktorych drewniane patyczki sa wygrzebywane przez dzieci ze smietnikow i recyklowane do nastepnego uzycia! Obieranych brudnymi rekami przepiorczych jaj i sprzedawanych w worku plastikowym za jednego sola lub plastrow ananasow przylepionych do zakurzonych szyb i sprzedawanych tez w kolejnym plastikowym worku. Przyklad spoza kuchni, to przechodzenie przez autostrade gdzie sie chce i jak sie chce. Z dzieckiem, z workiem, rowerem. Auta, ktore tutaj jezdza sa czasami tak stare ze widzac je mam ochote je popchnac lub przytrzymac maske bo wyglada jakby miala odpasc! Wyrzucanie smieci za okno z samochodow, nagminnie i przez wszystkich!!
Czuje, ze nie da sie tego porownac do miejsc w ktorych bywalam. To nie to same srodowisko, tutaj od zawsze tak bylo i nie zmieni tego autostrada czy sanepidowskie (?!) wymogi. Tutaj nikt sie nie obrusza, wszyscy jedza te jajka z worka i nikt nie choruje. To moja czystosc i delikatnosc sterylnego zoladka nie wytrzymuje naturalnych, peruwianskich warunkow!!