Wczoraj wieczorem przyjechal do Limy dziadek Alberta. Ma jakies badania w szpitalu, wiec zostanie kilka dni w domu. My dlatego tez mamy zaplanowany wyjazd, zeby nie bylo tyle ludzi na raz w mieszkaniu. Dziadek przyjechal ze sluzaca - opiekunka Lita. Bardzo okragla i usmiechnieta kobieta. Dziadek mieszka normalnie w dzungli, miasteczku na obrzezu tropikalnego lasu. Lita w swoich torbach przywiozla kilogramy jedzenia z tamtego regionu Peru, bo dziadek jest dosc wybrednym czlowiekiem. Wczoraj na kolacje bylo tajemnicze danie zapakowane w lisc palmowy. W srodku ryz z oliwkami, jajkiem i kura. Cala biedna kurka, jedynie bez glowy, schowana byla w tym lisciu. Ja mialam szczescie bo trafila mi sie porcja jedynie z noga, ale niektorzy mieli wiecej skarbow. Byly zoladki, serca i sensacja wewnetrze jajka, ktorych kurka nie zdarzyla zniesc!!! Specjalnie dla Ciebie Siostrzyczko przypatrzylam sie dobrze i jajko ma ksztalt jajka juz w kurce, a nie zmienia je przy znoszeniu!!
(zdjec wewnetrzych nie zrobilam, bo nie wypadalo, ale wkleje wkrotce zdjecia calosci palmowo-ryzowo-kurkowego dania, ktory sie nazywa Juane! Nazwa pochodzi od Juana czyli Jana, a wywodzi sie z obchodow dnia sw Jana 24 czerwca!)