Wydaje mi sie, iż fakt, ze dolecielismy do Limy jest wielkim szczesciem! Bylismy tak oboje zamieszani, ze nawet nie sprawdzilismy podstawowych informacji o naszej podrozy! O polnocy Alberto pobiegl do kumpla wydrukowac nasze bilety. Nie sprawdzilismy dokladnie godziny, terminalu, czasu lotu- niczego! Pierwszy alarm budzika o 5 nas nie obudzil. Nie wspomnialam, ze w piatek zamaist pakowac sie poszlismy do baru pozegnac sie ze znajomymi a potem na sushi z Pilar i Jeremim. Skonczylismy sie pakowac okolo 1 w nocy.Po 30 minutach zerwal nas na nogi drugi dzwonek. Jakos zebralismy sie i cudem zdążyliśmy na busa na lotnisko. Terminal zgadywalismy spośród szesciu na Charles de Gaulle i chybilismy. Musielismy isc jakies dwa kilometry korytarzami ciągnąć 6 sztuk bagazu!! W tym trabke dla Rodrigo!!! Kolejka do check in dluga... 5 minut przed zamknieciem oddalismy nasz bagaz. Biegiem dotarlismy do samolotu. W Madrycie bieglismy przez cale lotnisko bo myslelismy, ze mamy malo czasu. Ale trafilismy na dluga kolejke peruwianczykow, ktorzy byli przed nami. Kupilismy gin, chipsy i czekalismy. Biletow nie dalo sie zmienic, zebysmy siedzieli kolo siebie, musielismy prosic ludzi zeby sie zamienili, ale sie udalo! Samolot wystartowal z godzinnym opoznieniem. Nie wiem jak to sie stalo ale w polowie drogi, uswiadomilismy sobie, ze nie bedziemy w poludnie w Limie, tak jak wszystkim powiedzielismy ale pod wieczor. Rodzice Alberta pewnie na nas czekaja, impreza z jego przyjaciolmi przepadnie - a my spokojnie przelatujemy nad transatlantykiem!! Na lotnisku w Limie zgubil sie nasz bagaz, ktory odnalazlam na innej tasmie i z trudem odbilam z rak urzedniczki! W srodku kupa ksiazek Rodrigo no i ta jego trabka...
Powietrze Limy od razu wydalo mi sie klejace. Nawet nie to, ze ubrania zaczynaja przylegac do ciala, tak jak mi opowiadali ale ze juz w nosie zaczynasz czuc taka mieszake kurzu, wilgoci. Droga z lotniska do domu Alberta wydala mi sie dluga, kreta i niebezpieczna! Ludzie, auta i kierowcy, wszyscy mieszaja sie w korytarzach asfaltu i ida w swoja strone. Pod prad, trabiac, zmieniajac pas, hamujac, zabierajac ludzi. Wszystko na raz, nie do ogarniecia na pierwsza chwile!
Lima to mikstura kurzu i wody.