Jestem juz tutaj, przylecialam wczoraj w nocy. Wyszlam z budynku lotniska i to niebo ktore bylo szaro fioletowe, pelne swiatel i wiszacego pylu i kropelek deszczu. Krecilo sie mnostwo ludzi tu i tam! Pieknie! Podroz do centrum, nie ma co, drogi sa tutaj strumieniami komunikacyjnymi, ktore maja bardzo malo zasad. Pelno swiatel, eklam, ludzi, taksowek z kierowcami o dziwnych usmiechach i busow, ktore oprocz pasazerow woza sprzedawcow gum do zucia, krzyzowek.
Potem kolacja w barze z widokiem na Pacyfik, fiu fiu, ot tak sobie jemy pieczonego kurczaka (chyba najlepszy w moim zyciu) a obok nas niby nic szumi ocean, ktore widze po raz pierwszy w zyciu, a marzylam o tym jak szalona! Marzenie spelnione :)
Zmeczenie i noc w nowym domu.
Opowiem wszystko, dajcie mi tylko chwile by odetchanc, przyzwyczaic sie do tego miasta, do tych ludzi, do tego jezyka