Geoblog.pl    rickarambo    Podróże    LIMA'nowska, czyli podroz do Perú    infierno, czyli pieklo.
Zwiń mapę
2011
23
lip

infierno, czyli pieklo.

 
Peru
Peru, Lima
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13333 km
 
No i jednak nie dalo sie uniknac tej przygody! W srode umowilismy sie ze znajomymi w restauracji zjesc ceviche. Byla nas 5 i zamowilismy kilka talerzy specjalow. Zaczelismy od rybnego gaspaccio w dwoch sosach, aji amarillo buenaso i oliwkowy. Potem podano dwa talerze legendarnych ceviche! Czyli surowej ryby przygotowanej w cytrynowym sosie z cebula. Kwas z cytryny "gotuje" rybe i mimo, ze surowe smakuje jak ugotowane. Talerzy z ceviche bylo trzy: jeden z sama ryba, drugi pomieszany z owocami morza jak kalmary, krewetki, osmiornica, i trzeci wszystkie skladniki byly w panierce upieczone na glebokim oleju. Przysmakiem jest leche de tigre - mleko tygrysa, czyli ta woda cytrynowa ktora polana jest ceviche. Uwierzycie lub nie ale przez caly czas naszego obiadu rozmawialismy tylko o jedzeniu, chwilke tylko o dzungli ale zaraz doszlismy do szczegolow a mianowicie co mozna zjesc w dzungli (mrowki z biala glowa i korzonki). Wszystko to popilismy obficie chicha morada (sok z fioletowej kukurydzy), ktora stala sie moim ulubionym napojem bijac na glowe jaskrawo zolta inka cola.

Dzien minal cudnie (napisze kolejna notke o tym) i wszystko skonczyloby sie happy endem gdyby nie nadeszlo pieklo tej nocy. Alberto zaczal czuc sie bardzo zle. Cala noc spedzil w toalecie probujac pomoc swojemu zoladkowi, ktory wywijal sie na wszystkie strony. Ja zaczelam czuc sie zle dopiero rano. Choc dlugo czulam sie normalnie, to jednak jak sie zaczelo uderzylo z podwojna sila!! Nigdy takiego bolu brzucha nie czulam w swoim zyciu! Oboje bylismy jak wywloki krazac miedzy toaleta a lozkiem.

Godzine temu zadzownila do Alberta kumpela, z ktora bylismy w resto i nagle wszystko okazlo sie jasne. Ona, bidulka, jest tak chora, ze byla na pogotowiu. Bracia FErnando i Santiago cierpia w domu tak jak my. Wszyscy padlismy ofiara nieswiezych owocow morza!! Que pina!!! Podejrzewamy, ze glowna trucizna byly ktores z owocow morza, bo Joanna i Santiago, ktorzy zjesli tego najwiecej sa w najgorszym stanie.

Eh, mimo, ze bardzo uwazam na to co jem, to nie dalo sie uniknac tego stanu. Cevicheria jest znana w calym miescie i by zjesc tam w poludnie musielismy zarezerwowac stolik. Bidulki - Punto azul, chyba musza miec mnostwo klopotow z powodu zatrucia polowy miasta!

By sie poczuc lepiej ugotowalismy rosol. Tradycja wziela gore nad jedzeniowymi przygodami.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (6)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
Ew.
Ew. - 2011-07-25 17:51
Boże, Martita, ja Ci mówie, uważaj na to co jesz, najlepiej jedz tylko ryż i świeże świnki morskie, a nie jakies tam kukurydze z kalmarami!
 
genek
genek - 2011-07-26 07:19
Może szklaneczka pisco !!
 
BoRa
BoRa - 2011-09-21 22:08
Te owoce morza to rzeczywiście potrafią otruć strasznie,a ja też sobie nie odmawiam. Mam nadzieję że nigdy mnie nie spotka taka przykrość. pozdrawiam i czytam dalej :-)
 
 
zwiedziła 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 62 wpisy62 43 komentarze43 436 zdjęć436 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
11.09.2011 - 16.11.2011
 
 
25.05.2011 - 18.09.2011